10 darmowych gierek Star Wars Jedi Upadły zakon? Zainstaluj!

 

Recenzja gry PC Star Wars Jedi Upadły zakon

 

Po niezłym zamieszaniu, jakie narobił świetny pierwszy etap serialu The Mandalorian, Star Wars Jedi: Upadły zakon kontratakuje w świecie gier. To produkcja, która sprawia nową nadzieję, dla innych gier w uniwersum Gwiezdnych wojen.

Kiedy dwa lata temu zauważyli daną o zamknięciu studia Visceral Games i rozwiązaniu wniosku ze świata Gwiezdnych wojen wzorowanego na Uncharted, wielu graczy odczuło „ogromne zakłócenie Mocy. Jakby z milionów gardeł wziął się krzyk przerażenia, a potem nastała cisza”. Żyć chyba było obecne wprawdzie przywrócenie równowagi w galaktyce? Akcja prewencyjna, by nie stanowić w portfolio dwóch bardzo odpowiednich gier?

Bo Star Wars Jedi Upadły zakon studia Respawn Entertainment to nic nowego, jak tylko Uncharted w uniwersum gwiezdnej sagi. Znalazła się tu i domieszka God of War, Tomb Raidera i kilku innych tytułów, a nie ma mowy o żadnym śmietniku pożyczonych pomysłów. Wszystko razem ma download pc building simulator free idealną mieszankę szalonej przygody, wciągającej, filmowej fabuły oraz satysfakcjonującej konkurencje i eksploracji.

 

 

Jeśli zajmował się do czegoś przyczepić, to wyłącznie do stronie oprawy graficznej, jaka nie prezentuje się aż tak doskonale gdy taż na silniku Frostbite w Battlefrontach. Tylko że mając pod uwagę doniesienia, ile problemów daje on w atrakcjach z widokiem TPP, chyba wolę lepszy gameplay kosztem wizualnych wodotrysków. Na konsoli PlayStation 4 doświadczyłem też paru technicznych wad plus wtedy w wartości tyle moich zarzutów względem SWJ Upadły zakon.

Chociaż może warto także być na wycieczce klimat całości, który składa zarówno mroczne sceny z totalitarnych rządów Imperium, kiedy również niezwykle baśniowe sekwencje domem z prac dla najmniejszych. Czuć, że autorzy stali nieco w rozkroku, starając się stworzyć historię dla wszystkiego, ale dzięki temu, że te znacznie skrajne czynniki są z siebie oddalone w ciągu, a fabuła mocno wciąga, nie tworzy w tym wszelkiego szczególnego konfliktu.

W istocie o epickich momentach w fabule nie mogę za dużo napisać, bo działalność jest wartka, dzieje się moc i wszystko, co kosztujemy na ekranie, stanowi ważną przygodę, której warto dać się ponieść i zapalić nią osobiście. A twórcy zadziwiają nas niejeden raz, bo nawet pojawiający się czasem backtracking powiązany z powrotem przemierzanymi niedawno ścieżkami na będący polską bazą statek, wykorzystano jako okazję do całkiem nowych wydarzeń i gier. Co więcej, rudy nastolatek jako rycerz Jedi, który kompletnie nie przekonywał mnie w zwiastunach, ostatecznie dał się polubić i sprzyjał mu przez wszą opowieść.

Cal Kestis, też jak filmowa Rey, interesuje się kosmicznym złomem, przecież nie jako wolny duch, a zwykły człowiek Gildii Złomiarzy, która na planecie Bracca poddaje recyclingowi statki z czasów wojen klonów. Podczas nudnej roboty słucha tamtejszej rockowej muzy, codziennie dojeżdża do produkcji brudnym, zatłoczonym gustem a jest pod kontrolą żołdaków Imperium. Cal ukrywa same fakt, iż był padawanem – niedoszłym rycerzem Jedi, który jakoś przeżył czystkę Rozkazu 66. Kiedy przez przypadek musi użyć sile a na jego szukaj wpadają inkwizytorzy, przyjmuje niespodziewaną pomoc załogi statku Stinger-Mantis i określa się wesprzeć ją w pewnej misji.

Cal ma odnaleźć holokron z informacjami o pozostałych przy życiu dzieciach obdarzonych Mocą, by dzięki nim odbudować potęgę Zakonu Jedi. Przedmiot został jednak Darmowe gry PC pobierzpc.pl tak ukryty, i jego tajemnic strzegą sekrety pradawnej kultur i związane z nimi grobowce. Akcja wychodzi z kopyta już z pierwszych chwil, i następnie tylko nabiera tempa. Sterując Calem, jesteśmy jako rycerz Jedi, Nathan Drake, Indiana Jones i Lara Croft w poszczególnym. Bierzemy udział w walce, poznajemy doświadczenia z historii oraz inne dziedzinie, które grzechem byłoby Wam przedwcześnie zdradzać. Upadły zakon zaskoczył mnie też tym, jako daleko cała fabuła płynnie układa się z grą.

Tutaj każde machnięcie mieczem, każdy skok nad przepaścią, i nawet samoleczenie dają się nierozerwalną częścią historii, jakbyśmy brali start w jednej, długiej cut-scence. Jeśli zabrakło w tym cudownej finezji domem z Uncharted 4, to zaledwie przez kilka zbyt częste pauzy, by podczas medytacji zapisać grę, czy gry z starymi, wymagające z zmianie nieco dłuższej przestrzeni w pędzie naprzód. Czasem to przecież my ciż zamykamy się mimochodem, patrząc na będący świat gry i szturmowców Imperium, którzy nieporadnie konkurują z jakimiś lokalnymi zwierzakami.

 

 

 

Poszukiwacze zaginionych grobowców

 

Rozgrywka, która właśnie dużo dopełnia fabułę, oparta stała na dwóch pierwszych filarach: walce i przemierzaniu poziomów zintegrowanym z eksploracją. Generalnie rzadko po prostu biegniemy przed siebie. Ciągle za więc jesteśmy do podejmowania z wciągającą platformówką TPP. Wspinamy się, ślizgamy po zboczach, skaczemy, pokonujemy przepaście na linach, czasem łączymy to wszystko w trudnych sekwencjach, by zdobyć się w jedyne miejsce. Cal często musi też używać Mocy, by popchnąć jakiś obiekt czy zatrzymać ruch, przecież nie jest przy tym za wszechstronny. W pewnych czynnościach zmienia go maszyna z naturą, czyli sympatyczny robot BD-1, jaki nie tylko odblokowuje liczne przejścia, tylko także wykorzystuje się za nas znajdźkami.

Upadły zakon to wielkie zaprzeczenie totalnej swobody w zwykłych światach i... całe szczęście. Labirynty kilkupoziomowych wąskich przestrzeni oraz korytarzy, z czasem odkrywających jeszcze dobrze przejść i zakamarków w sposobie Metroidvanii (a ostatnio choćby Darksiders 3), są jak powiew świeżości w tokach mody na open-worldy. Krótszy czas z grą wynagradza różnorodna sceneria odwiedzanych planet oraz poukrywane tu i ówdzie sekretne miejsca, dotarcie do których pragnie odrobiny kombinowania.

Nieźle zaprojektowano i zagadki środowiskowe w grobowcach, jakie nie są ani przegięte, ani łatwe do bólu, a twórcy za pomocą robota BD-1 udzielają jedynie zdawkowych podpowiedzi. Co daleko – wszystko zorganizowano tak, że łatwo do jednego końca gry odkrywamy każdą inną mechanikę podejmowania się czy pokonywania przeszkód. Zupełnie jak w wypadku walki, choć tam połączone jest wtedy z drzewkiem wzroście i oryginalnymi decyzjami o nauce kolejnych sztuczek.

Cal Kestis to Jedi, a nie czerpie z grubego blastera, właśnie z „lekkiej broni na dużo cywilizowane czasy”. Jak więc twórcy poradzili sobie z walką na drogi dystans za pomocą miecza świetlnego? W moim doświadczeniu wzorowo, choć wszystko zależy tu od wybranego poziomu trudności. Na najprostszym można zmierzać do przodu jak przecinak, nie przyjmując się paskiem zdrowia czy koniecznością blokowania ciosów lub robienia uników. Na częstym wystarczy odrobinę bardziej uważać. Wyzwanie zakłada się na „hardzie” i tu trzeba już bardzo skoncentrować się przed każdą walką, bo autora nie wykonali leniwego manewru podbicia paska zdrowia przeciwników, tylko zmienili takie dziedzin jak np. czas, w którym można przygotować dom czy wyprowadzić kontrę. W kampaniach na hardzie naprawdę dodaje się skill, oraz nie dłuższy okres machania mieczem. Nie napisałem jednak, iż to trening na siłę Dark Souls.

 

 

Inspiracje różnymi tytułami, pokroju właśnie Dark Souls, Bloodborne’a, Sekiro czy God of War, widać w wielu małych elementach (np. w zapisywaniu stanu gry w tematach odpoczynku bądź w rozumieniu straconego zdrowia i sprawdzenia po śmierci od przeciwnika, który nas pokonał), niemniej generalnie nie jest się tu poczucia jakieś bezwzględnej kary za wszelki najmniejszy błąd. Walka jest trudna, ale wykonalna – niezależnie, czy dopada nas liczniejsza grupa szturmowców Imperium, czy dany boss. Machanie mieczem świetlnym sprawia sporo frajdy, głównie dzięki dobrym animacjom. Cal potrafi wykonać istny balet śmierci, prześlizgując się na plecach wrogów, ciąć z pozostałych książki i wykończyć akcję soczystym finiszerem.

Do tego bada jeszcze używanie Mocy na wrogach, których można spowolnić, przyciągnąć lub oddalić od siebie. Sama mechanika nie przewiduje może każdych niesamowitych, niemożliwych do wyuczenia combosów, ale łączenie Siły z pozostałymi atakami mieczem oraz parowaniem i unikami potrafi dać spektakularne efekty. Oraz o tym, czy prędzej rozwiniemy możliwości miecza, czy Mocy, decydujemy w drzewku rozwoju wydanym na trzy kategorie.

Drzewko rozwoju jest dokładnie powiązane ze zdobywaniem punktów doświadczenia, jest tutaj ta i kosmetyczna zmiana wyglądu pozostałych elementów czy personalizacja miecza, a całe te techniki RPG zawsze są dużo w kształcie. Wspomagają rozgrywkę, jednak wcale nie przypadają na ważny plan. Nie zamierza mowy o żadnym grindzie punktów, celowym spowalnianiu rozgrywki, by coś kupić lub przejść dalej. Star Wars Jedi Fallen Order to przede każdym fabularna gra akcji, z określonymi, uczciwymi zasadami – jak za dawnych, odpowiednich czasów.

Że tylko, że te nawiązania do dalekich momentów (kiedy wynikiem było w zespole uruchomienie gry) można także doświadczeń w komforcie rozgrywki – przynajmniej na konsoli PlayStation 4. Testowana przeze mnie wersja była mało problemów technicznych, które zwiększały się, im moc otwartego terenu bądź zainteresowanych było dookoła. Dało się przymknąć spojrzenie na niemało małych, doczytujących się z opóźnieniem tekstur, ale praca ta znała te, niestety, nieźle chrupnąć, a następnie prędkość wyświetlanych klatek spadała dużo poniżej 30, i kilka razy cały obraz zatrzymał się na kilkoro sekund, dając objawy zawieszenia gry.

 

 

Na przedpremierowym pokazie chodził na pewnym komputerze i tam niczego takiego nie doświadczyłem, ale zwiedzałem głównie początkową planetę Zeffo, na jakiej – o dziwo – eksploracja i gra nie sprawiały kłopotów też na PS4. Patrząc na nie najlepszą przecież jakość oprawy graficznej, trudno winić tu brak mocy konsoli – problemy tkwią raczej w linijkach kodu również wynośmy szansę, że stosowne łatki już to naprawią.

 

Nowa możliwość dla gier EA?

 

Pomimo technicznych zgrzytów przy Star Wars Jedi Upadły zakon i oczywiście podejmował się świetnie – niemal jak za dawnych czasów, chodząc po raz ważny w pewien kultowy tytuł z uniwersum gwiezdnej sagi. Respawn Entertainment tak może bez wstydu przedstawić swoją grę obok chociażby Jedi Outcast. Długo liczyli na taki tytuł. Czy Cal Kestis będzie innym Kyle’em Katarnem? Nie myl pojęcia. W każdym razie początek imienia i nazwiska brzmi podobnie.

Fallen Order łączy wciągający gameplay i dobrą fabułę – widać więc każdy znak? Może Dużo jest niesamowita w niniejszym rudzielcu, i dla gier Star Wars spod szyldu Electronic Arts zabłysła w skutku nowa możliwość? Póki co w następnej kolejności poproszę o nową możliwość X-Winga lub TIE-Fightera. Mam wrażenie, że postępował w współczesne terminy zbyt dawno, dawno temu, jakby gdzieś w dalekiej galaktyce...